Korzystając z promocyjnych cen na przeloty linią Norwegian, wybraliśmy się na drugi koniec Norwegii w celu podziwiania zorzy polarnej. Jeden dzień to stanowczo za mało aby "upolować" zorzę, ale co tam, zawsze można wyjazd powtórzyć. Było nas sześciu. Wyjazd był bardzo low-costowy w myśl zasady: "Jestem człowiekiem i nic, co ludzkie, nie jest mi obce".
Całościowy plan podróży przedstawiał się następująco:
15.11 Katowice - Warszawa 10:00 - 14:45 / PolskiBus 15.11 Warszawa - Oslo 21:45 - 23:40 / Norwegian 16.11 Oslo - Kirkenes 08:20 - 11:30 / Norwegian 17.11 Kirkenes - Oslo 12:10 - 15:25 / Norwegian 17.11 Oslo - Warszawa 19:40 - 21:30 / Norwegian 18.11 Warszawa - Katowice 00:15 - 05:00 / PolskiBus
Jak widać wypad typowo weekendowy (konieczny 1 dzień urlopu).
Nasz wypad zaczęliśmy prawie tradycyjnie PolskimBusem na trasie Katowice - Warszawa, na miejscu skoczyliśmy do McDonalda aby się posilić jakimś śmieciowym jedzeniem
:D Tam też spotykamy się z kolejnymi osobami które lecą z nami (Robson i Nonek). Razem ruszamy na dworzec odebrać ostatnie 2 osoby (Kamila i Dawid). Tak więc będąc w komplecie powoli udajemy się na lotnisko Chopina.
Szybkie zakupy na strefie bezcłowej - trzeba poprosić o zapakowanie zakupionych alkoholi na dalszą podróż. Z zapakowana przez kasjera wódką i paragonem w środku możemy podróżować przez 24h!
Następnie ruszamy do naszego "gejtu" i wsiadamy w naszego boeinga. Przy boardingu nikt nie zwraca uwagi na wielkość praz ilość naszych bagaży, na ilość reklamówek czy kurtek, nie mówiąc już o ich ważeniu! Ryanair i Wizz Air powinni się jeszcze wiele nauczyć od Norwegiana
:D
Po przylocie szukamy szukamy miejsc do spania na lotnisku. Nie była to nasza pierwsza nocka tam, więc już wiemy że specyficzne krzesła z podnóżkami na lewo od przylotów są niewygodne, więc ruszamy na 1 piętro, gdzie na szczęście znajdujemy jeszcze kilka wolnych krzeseł
;)
Obok naszego miejsca noclegu, na środku lotniska rzeźba wielkiego penisa?
:D (w tle automaty do odprawy Norwegiana i inne).
Kolacja w postaci gorących zupek chińskich:
Nasz "hostel" w całej okazałości:
Moja pierwsza noc na materacu Fjord Nansen Trekker XL - kupiony używany na allegro za 70 PLN - szczerze polecam
;) Link do opisu >>.
Przed pójściem spać zrobiliśmy sobie jeszcze odprawy w automacie na lot Oslo - Kirkenes i wybraliśmy miejsca na których chcemy siedzieć. Dla mnie i Dagi wybrałem miejsca A1 i A2 (mnóstwo miejsca na nogi, jednak siedzenie jakby trochę ciasnawe. Dodatkowym minusem było to że przy międzylądowaniu w Tromso wiało od drzwi, więc uciekliśmy w głąb samolotu).
Trochę ciężko było usnąć, więc musieliśmy wyciągnąć usypiacza w postaci wiśniówki lubelskiej
:D
Koło 4 rano tuz obok nas ustawia się kolejka do odprawy biletowo-bagażowej, ale śpimy do oporu i wstajemy koło 7:00. Poranna toaleta i idziemy na kontrole bezpieczeństwa. Wszystkie płyny wyciągam z bagażu i kładę do osobnego koszyka. Bagaż przejechał bez problemu przez skaner, a koszyk z alkoholem skierowany na bok. Pani celnik otworzyła reklamówkę, popatrzyła na paragon i włożyła z powrotem do reklamówki, nie mówiąc przy tym ani słowa. Jak się później okazało Dawid miał mniej szczęścia i jego 1L whiskey został skonfiskowany, gdyż butelka musiała się odkręcić lub pęknąć, trochę alkoholu się wylało i zalało całkowicie paragon, przez co data i godzina zakupu były niewidoczne. Celnicy byli nieugięci i butelkę wyrzucili.
Poszliśmy pod naszego "gejta" do Kirkenes, gdzie boarding już się rozpoczął. Miejsca mieliśmy oczywiście wybrane więc nie musieliśmy się pchać tak jak w FR czy W6. Lot był z międzylądowaniem w Tromso (coś jak polski PKS
:D ludzie lecący do Tromso wysiadają, a Ci lecący z Tromso do Kirkenes wsiadają). W sumie wyszło chyba 70-80% pasażerów a dosiadło się ok 10 osób. Lecieliśmy starym wysłużonym B737-300.
Przy każdym międzylądowaniu w Tromso czekało nas obowiązkowe odladzanie.
Podchodzimy do lądowanie w Kirkenes.
W końcu postawiliśmy stopy za kołem podbiegunowy oraz prawie na granicach Arktyki (chociaż granice Arktyki przekroczyliśmy już na Islandii).
Po wyjściu z samolotu zrobiliśmy przerwę na śniadanie. Po wyjściu z terminala postanowiliśmy że idziemy łapać stopa - autobusów z lotniska tylko kilka dziennie a koszt 85 NOK od osoby. Miasto jest oddalone o 13 km od lotniska.
Od razu po wyjściu z terminala zapytałem jakiegoś pracownika lotniska który szedł do swojego auta i wyraźnie miał zamiar odjechać o podwózkę. Wziął 2 osoby.W mieście wysadził nas pod supermarketem. Nie musieliśmy długo czekać i po 10 minutach pozostała czwórka również dojechała stopem. Ich wysadził na rynku (5 minut pieszo).
Przy rynku była nawet informacja turystyczna (Turist Center), skąd wzięliśmy mapki miasta.
Teraz pozostała kwestia noclegu o której wcześniej nie wspomniałem. Teoretycznie mieliśmy nocleg tylko dla 2 osób z Couchsurfingu, jednak niepotwierdzony na 100%. Przed wyjazdem z domu wysłałem wiadomości do potencjalnych hostów zostawiając numer numer kontaktowy.
Reszta ekipy w ogóle nie ogarniały noclegu, twierdząc że zobaczy się na miejscu, jednakże wszyscy liczyliśmy na otwarte lotnisko w nocy (pudło). Będąc w centrum, pytaliśmy w informacji turystycznej o jakieś miejsca otwarte 24h aby w ludzkich warunkach przetrzymać do rana (pudło).
Ruszyliśmy na poszukiwania noclegu. W kościele odmówiono, w informacji turystycznej brak dobrych informacji, poszliśmy do supermarketu trochę się ogrzać i przy okazji pomyśleć o noclegu (kolejnymi punktami miał być szpital, bądź policja). Tam Kamila wpadła na oryginalny pomysł który zapewnił nam nocleg u miłego starszego Norwega.
Zabraliśmy więc numer kontaktowy i udaliśmy się na dalsze zwiedzanie miasta.
Skutery śnieżne są tutaj popularną formą transportu
:D
W trakcie zwiedzania otrzymałem sms, że jednak mój wcześniej niepotwierdzony host jest dostępny i zaprasza. Jak się okazało Marion wczoraj wróciła z Cape Verde, dlatego miała utrudniony dostęp do internetu. Trochę porozmawialiśmy o podróżach i zalogowaliśmy się do łóżka. Rano pobudka i nasza gospodyni zaserwowała nam śniadanie z norweskimi smakami: jakiś brązowy słodki ser, kozi ser i dżem z miejscowych jagód (czy czegoś w tym stylu). Po śniadaniu mieliśmy iść łapać stopa na lotnisko, jednak Marion powiedziała że nas zawiezie
:D Jadąc na lotnisko zebraliśmy jeszcze dwójkę naszych z trasy, reszta już czekała na nas na lotnisku.
Około godziny 11 i niewiadomo czy słońce wschodzi czy zachodzi
:D
Nieopodal lotniska znaleźliśmy małą jaskinię:
Wracamy na lotnisko, przechodzimy security i wsiadamy do naszej maszyny.
Międzylądowanie w Tromso.
I tutaj już przed lądowaniem w Oslo.
Reszta podróży do domu minęła spokojnie. Próg domu przekroczyliśmy ok 6 rano w poniedziałek.
Niestety tym razem nie udało nam się zaobserwować tego niepowtarzalnego zjawiska, więc jak znajdziemy bilety w dobrych cenach to jeszcze tej zimy zrobimy podejście nr. 2.
Nie wiem jak teraz, ale 3 lata temu najlepszą opcją na darmowy nocleg w Kirkenes było udanie się do portu i pytanie rosyjskich marynarzy czy mają jakąś wolną kajutę
:) Noc można było też spędzić w szpitalu albo na przystani, z której odpływają promy pasażerskie. Co do Zorzy - byliśmy 3 tygodnie na północy (w różnych miejscach) i pojawiła się tylko raz w tym czasie.
Fajny plan i tanio przede wszystkim.Prognozę mieliście raczej bardzo słabą, tylko 2/9 (low)... obszar zaznaczony na mapce to wg mnie tylko obszar występowania zorzy.. a do tego 17 listopada była pełnia, a to najgorszy z możliwych okres, następnym razem próbujcie kupić bilety, aby księżyc był w nowiu:)
wtak napisał:Fajny kierunek. Tablice z nazwami ulic dwujęzyczne. A po rosyjsku da się porozumieć? Do Murmańska jakaś opcja stamtąd jest?Z tego co mi się wydaje w dalszym ciągu jest miastem zamkniętym i nie można się tam za łatwo dostać.
Spora kwota jak za tak naprawdę 1 dzień na miejscu, powiem szczerze, że byłoby mi szkoda takiej kasy, żeby tylko się praktycznie przelecieć samolotami. Polowanie na zorze ma sens jak się jedzie na 3-4 dni,żeby mieć szansę ją ustrzelić
przygus napisał:Spora kwota jak za tak naprawdę 1 dzień na miejscu, powiem szczerze, że byłoby mi szkoda takiej kasy, żeby tylko się praktycznie przelecieć samolotami. Polowanie na zorze ma sens jak się jedzie na 3-4 dni,żeby mieć szansę ją ustrzelićoczywiście można było się wybrać na dłużej, jednak taka opcja nam najbardziej odpowiadała
;)
Całościowy plan podróży przedstawiał się następująco:
15.11 Katowice - Warszawa 10:00 - 14:45 / PolskiBus
15.11 Warszawa - Oslo 21:45 - 23:40 / Norwegian
16.11 Oslo - Kirkenes 08:20 - 11:30 / Norwegian
17.11 Kirkenes - Oslo 12:10 - 15:25 / Norwegian
17.11 Oslo - Warszawa 19:40 - 21:30 / Norwegian
18.11 Warszawa - Katowice 00:15 - 05:00 / PolskiBus
Jak widać wypad typowo weekendowy (konieczny 1 dzień urlopu).
Prognozy zorzowe mieliśmy bardzo obiecujące, co rozbudziło w nas wielkie nadzieje :D
http://www.gi.alaska.edu/AuroraForecast/Europe - adres strony z prognozą na kilka dni w przód.
Nasz wypad zaczęliśmy prawie tradycyjnie PolskimBusem na trasie Katowice - Warszawa, na miejscu skoczyliśmy do McDonalda aby się posilić jakimś śmieciowym jedzeniem :D Tam też spotykamy się z kolejnymi osobami które lecą z nami (Robson i Nonek). Razem ruszamy na dworzec odebrać ostatnie 2 osoby (Kamila i Dawid). Tak więc będąc w komplecie powoli udajemy się na lotnisko Chopina.
Szybkie zakupy na strefie bezcłowej - trzeba poprosić o zapakowanie zakupionych alkoholi na dalszą podróż. Z zapakowana przez kasjera wódką i paragonem w środku możemy podróżować przez 24h!
Następnie ruszamy do naszego "gejtu" i wsiadamy w naszego boeinga. Przy boardingu nikt nie zwraca uwagi na wielkość praz ilość naszych bagaży, na ilość reklamówek czy kurtek, nie mówiąc już o ich ważeniu! Ryanair i Wizz Air powinni się jeszcze wiele nauczyć od Norwegiana :D
Po przylocie szukamy szukamy miejsc do spania na lotnisku. Nie była to nasza pierwsza nocka tam, więc już wiemy że specyficzne krzesła z podnóżkami na lewo od przylotów są niewygodne, więc ruszamy na 1 piętro, gdzie na szczęście znajdujemy jeszcze kilka wolnych krzeseł ;)
Obok naszego miejsca noclegu, na środku lotniska rzeźba wielkiego penisa? :D (w tle automaty do odprawy Norwegiana i inne).
Kolacja w postaci gorących zupek chińskich:
Nasz "hostel" w całej okazałości:
Moja pierwsza noc na materacu Fjord Nansen Trekker XL - kupiony używany na allegro za 70 PLN - szczerze polecam ;) Link do opisu >>.
Przed pójściem spać zrobiliśmy sobie jeszcze odprawy w automacie na lot Oslo - Kirkenes i wybraliśmy miejsca na których chcemy siedzieć. Dla mnie i Dagi wybrałem miejsca A1 i A2 (mnóstwo miejsca na nogi, jednak siedzenie jakby trochę ciasnawe. Dodatkowym minusem było to że przy międzylądowaniu w Tromso wiało od drzwi, więc uciekliśmy w głąb samolotu).
Trochę ciężko było usnąć, więc musieliśmy wyciągnąć usypiacza w postaci wiśniówki lubelskiej :D
Koło 4 rano tuz obok nas ustawia się kolejka do odprawy biletowo-bagażowej, ale śpimy do oporu i wstajemy koło 7:00. Poranna toaleta i idziemy na kontrole bezpieczeństwa. Wszystkie płyny wyciągam z bagażu i kładę do osobnego koszyka. Bagaż przejechał bez problemu przez skaner, a koszyk z alkoholem skierowany na bok. Pani celnik otworzyła reklamówkę, popatrzyła na paragon i włożyła z powrotem do reklamówki, nie mówiąc przy tym ani słowa. Jak się później okazało Dawid miał mniej szczęścia i jego 1L whiskey został skonfiskowany, gdyż butelka musiała się odkręcić lub pęknąć, trochę alkoholu się wylało i zalało całkowicie paragon, przez co data i godzina zakupu były niewidoczne. Celnicy byli nieugięci i butelkę wyrzucili.
Poszliśmy pod naszego "gejta" do Kirkenes, gdzie boarding już się rozpoczął. Miejsca mieliśmy oczywiście wybrane więc nie musieliśmy się pchać tak jak w FR czy W6. Lot był z międzylądowaniem w Tromso (coś jak polski PKS :D ludzie lecący do Tromso wysiadają, a Ci lecący z Tromso do Kirkenes wsiadają). W sumie wyszło chyba 70-80% pasażerów a dosiadło się ok 10 osób. Lecieliśmy starym wysłużonym B737-300.
Przy każdym międzylądowaniu w Tromso czekało nas obowiązkowe odladzanie.
Podchodzimy do lądowanie w Kirkenes.
W końcu postawiliśmy stopy za kołem podbiegunowy oraz prawie na granicach Arktyki (chociaż granice Arktyki przekroczyliśmy już na Islandii).
Po wyjściu z samolotu zrobiliśmy przerwę na śniadanie. Po wyjściu z terminala postanowiliśmy że idziemy łapać stopa - autobusów z lotniska tylko kilka dziennie a koszt 85 NOK od osoby. Miasto jest oddalone o 13 km od lotniska.
Od razu po wyjściu z terminala zapytałem jakiegoś pracownika lotniska który szedł do swojego auta i wyraźnie miał zamiar odjechać o podwózkę. Wziął 2 osoby.W mieście wysadził nas pod supermarketem. Nie musieliśmy długo czekać i po 10 minutach pozostała czwórka również dojechała stopem. Ich wysadził na rynku (5 minut pieszo).
Przy rynku była nawet informacja turystyczna (Turist Center), skąd wzięliśmy mapki miasta.
Teraz pozostała kwestia noclegu o której wcześniej nie wspomniałem. Teoretycznie mieliśmy nocleg tylko dla 2 osób z Couchsurfingu, jednak niepotwierdzony na 100%. Przed wyjazdem z domu wysłałem wiadomości do potencjalnych hostów zostawiając numer numer kontaktowy.
Reszta ekipy w ogóle nie ogarniały noclegu, twierdząc że zobaczy się na miejscu, jednakże wszyscy liczyliśmy na otwarte lotnisko w nocy (pudło). Będąc w centrum, pytaliśmy w informacji turystycznej o jakieś miejsca otwarte 24h aby w ludzkich warunkach przetrzymać do rana (pudło).
Ruszyliśmy na poszukiwania noclegu. W kościele odmówiono, w informacji turystycznej brak dobrych informacji, poszliśmy do supermarketu trochę się ogrzać i przy okazji pomyśleć o noclegu (kolejnymi punktami miał być szpital, bądź policja). Tam Kamila wpadła na oryginalny pomysł który zapewnił nam nocleg u miłego starszego Norwega.
Zabraliśmy więc numer kontaktowy i udaliśmy się na dalsze zwiedzanie miasta.
Skutery śnieżne są tutaj popularną formą transportu :D
W trakcie zwiedzania otrzymałem sms, że jednak mój wcześniej niepotwierdzony host jest dostępny i zaprasza. Jak się okazało Marion wczoraj wróciła z Cape Verde, dlatego miała utrudniony dostęp do internetu. Trochę porozmawialiśmy o podróżach i zalogowaliśmy się do łóżka. Rano pobudka i nasza gospodyni zaserwowała nam śniadanie z norweskimi smakami: jakiś brązowy słodki ser, kozi ser i dżem z miejscowych jagód (czy czegoś w tym stylu). Po śniadaniu mieliśmy iść łapać stopa na lotnisko, jednak Marion powiedziała że nas zawiezie :D Jadąc na lotnisko zebraliśmy jeszcze dwójkę naszych z trasy, reszta już czekała na nas na lotnisku.
Około godziny 11 i niewiadomo czy słońce wschodzi czy zachodzi :D
Nieopodal lotniska znaleźliśmy małą jaskinię:
Wracamy na lotnisko, przechodzimy security i wsiadamy do naszej maszyny.
Międzylądowanie w Tromso.
I tutaj już przed lądowaniem w Oslo.
Reszta podróży do domu minęła spokojnie. Próg domu przekroczyliśmy ok 6 rano w poniedziałek.
Niestety tym razem nie udało nam się zaobserwować tego niepowtarzalnego zjawiska, więc jak znajdziemy bilety w dobrych cenach to jeszcze tej zimy zrobimy podejście nr. 2.
Nasza trasa w liczbach:
Źródło z większymi fotami => http://silesiair.com.pl/kirkenes-polowanie-na-zorze-polarna/